piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 27 ''Praw­da jest je­dynym bólem, który pot­ra­fi przy­nieść ulgę''

  Gładziłem po włosach Martynę, która jeszcze spała.
- Długo mi się przyglądasz? - Spytała.
- Jakąś godzinę. 
- Chodźmy zrobić śniadanie. - Powiedziała i wstała. Złapała się za głowę. 
- Co się dzieje? - Zapytałem i szybko do niej podszedłem.
- Pomożesz mi dojść do toalety?
- Tak. - Odrzekłem. Zostawiłem ją w łazience, a sam poszedłem do kuchni. Bardzo się o nią martwiłem. 
  
  Położyłem kanapki na stół i usiadłem na krześle. Martyna po chwili przyszła.
- Jak się czujesz? 
- Dzisiaj strasznie słabo. Pamiętasz, że przychodzą dziś nasi rodzice?
- Pamiętam. Martynka zjedz coś. - Powiedziałem i podsunąłem jej talerz z jedzeniem.
- Nie chcę. Nie mam ochoty.
- Musisz coś jeść. - Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy się przebrać.

***
  Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko podeszłam i otworzyłam. Stali tam moi rodzice i Piotrka mama. Byli uśmiechnięci, jeszcze nie wiedzieli, jakie wiadomości chcemy im przekazać.   
  Zaprosiłam wszystkich do salonu i podałam obiad. Nałożyłam sobie bardzo mało, nie byłam w stanie nic przełknąć. Grzebałam widelcem w talerzu i czekałam na odpowiedni moment, by zacząć mówić. 
- Z Piotrkiem chcieliśmy wam coś powiedzieć... - Zaczęłam. - Spodziewamy się dziecka, jestem w czwartym miesiącu ciąży. - Moja mama chciała zacząć mówić, lecz jej przerwałam. - To jeszcze nie koniec. Postanowiliśmy wziąć ślub, który będzie dziesiątego września... I oczywiście was zapraszamy. No i jeszcze jedna, najgorsza wiadomość. Mam białaczkę. - Dodałam i pozwoliłam wszystkim przeanalizować moje słowa.
- Ale jak to? Przecież ty jesteś okazem zdrowia. - Powiedziała Krystyna, mama Piotrka.
- Byłam. 
- Przecież u nas w rodzinie nikt nie chorował na raka... - Zaczęła moja mama.
- Ta choroba wcale nie musi być dziedziczna. Może być wywołana przez stres i wiele innych czynników. - Powiedział Piotrek, który mnie objął.
- To wszystko przez tą cholerną pracę! - Krzyknął mój ojciec.
- Ta praca to najpiękniejsze, co mogło mnie w życiu spotkać. Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi. - Na te słowa spojrzałam się na mojego narzeczonego. - Lekarze radzili mi, żebym usunęła ciążę, ale ja tego nie zrobię. Powiedziałam im, że chcę, by coś zostało po mnie na świecie. Myślę, że dobrze zrobiłam...
- Lekarze dają ci jakieś szanse na wyzdrowienie? 
- Praktycznie żadnych. - Odpowiedziałam. - Postanowiłam wykorzystać ten czas, który mi został jak najlepiej. 

***
- Dobrze, że rodzice już poszli. Nie czuję się dziś najlepiej. - Powiedziałam słabym głosem leżąc na kolanach Piotrka. - Boli mnie brzuch i głowa. A najgorsze jest to, że nie wiem, czy to objawy białaczki czy ciąży.
- Wolałbym, żeby były to objawy ciąży. - Powiedział gładząc moje włosy.
- Ja też... - Dodałam. - Pójdę po wodę. - Wstałam i nagle zakręciło mi się w głowie. Osunęłam się na podłogę i choć próbowałam wstać, to nie mogłam tego zrobić. Czułam już tylko, że Piotrek mnie podnosi i wsadza do samochodu...

*Piotr*
  Siedziałem w sali Martyny już od dwóch godzin. Powoli zaczynała się budzić, gdyż w drodze do szpitala straciła przytomność.
- Nawet nie wiesz, jak mnie przestraszyłaś. - Powiedziałem cicho łapiąc ją za dłoń.
- Co się stało? Na jakim oddziale jestem?
- Na onkologicznym. W domu się słabo poczułaś i musiałem zawieźć cię do szpitala.
- Co z dzieckiem?
- Wszystko w porządku. Na szczęście nic poważnego się nie stało. - Poczułem, że w kieszeni spodni dzwoni mój telefon. - Poczekaj, odbiorę. Halo?
- Piotrek, Adam się rozchorował. Musisz przyjść do pracy. Wiem, że masz wolne, ale nie mam po kogo zadzwonić. - Mówił Wiktor.
- Jasne, będę za pięć minut. - Dodałem i się rozłączyłem. Wytłumaczyłem zaistniałą sytuację Martynie i poszedłem do stacji. Tam bardzo się zdziwiłem, gdyż w szatni zobaczyłem Renatę.
- Co tu się dzieje? - Zapytałem.
- Może ty mi wytłumaczysz? Przyszłam za Martynę, co jej się stało?
- Myślę, że lepiej będzie gdy zapytasz ją sama.
- Kończę teraz, mogłabym ją odwiedzić. Podaj mi tylko adres, gdzie mieszkacie.
- Nie muszę. Wystarczy, że pójdziesz do szpitala na oddział onkologiczny i tam skierujesz się do sali numer dwieście trzy. - Powiedziałem i przebrałem się w strój ratownika. Renata szybko wzięła torebkę i wyszła.

*Martyna*
  Leżałam w łóżku, aż nagle zobaczyłam, że do mojej sali wchodzi Renata. Bardzo się zdziwiłam widząc ją tutaj.
-  Cześć, co ty tu robisz? - Zapytałam zdziwiona.
- To może ty mi powiesz? Dlaczego jesteś na takim oddziale? - Po chwili zaczęłam jej wszystko tłumaczyć.
- O cholera... Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. No ale mimo wszystko gratuluję, będziecie mieli dziecko.
- Dziękuję. Staram się korzystać z każdego dnia. No i chciałam cię jeszcze zaprosić na nasz ślub. - Dodałam. - Będzie dziesiątego września.
- Pewnie, że przyjdę. - Kilka minut później Renata musiała iść. Zadzwoniłam do Piotrka, który o dziwo odebrał telefon.
- Tak?
- Była u mnie Renata. Zaprosiłam ją na nasz ślub.
- Pytała się mnie, bo chciała z tobą pogadać. Zastępuje cię na stacji.
- Wiem, rozmawiałyśmy przez chwilę.
- Zaprosiłaś ją na ślub? Myślisz, że to dobry pomysł?
- A dlaczego nie?
- Wiesz, jak między nami bywało... 
- Piotruś, to jest dobry pomysł. Czemu by jej nie zaprosić? Myślę, że Renata się zmieniła. 

Porozmawiałam jeszcze przez chwilę z Piotrkiem i się rozłączyłam, gdyż chciałam odpocząć. Przez te wszystkie ostatnie wydarzenia jestem przemęczona, co na pewno nie działa dobrze na dziecko, wliczając w to również chorobę...

6 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Opowiadanie super tylko szkoda,że takie smutne.Z niecierpliwością czekam na kolejne.

Anonimowy pisze...

Super opowiadanie, czekam na następne i życzę mnóstwo nieopuszczającej weny ;) Opowiadania na najwyższym poziomie :) Pozdrawiam gorąco, Miła W.

Anonimowy pisze...

Opowiadanie świetne.Kiedy next?

Nikaa pisze...

Super. Kiedy next?
Nikaa

Unknown pisze...

Jejku jak się cieszę że wróciłaś.Moje gratulacje że pomimo tego że nie było Cię długo znalazłaś czas i wenę na kolejne opowiadanie. Z niecierpliwością czekam na więcej. ♥♥♥♥♥

Anonimowy pisze...

Super rozdział i cały blog.😍Rozdział na prawdę super!Podoba mi się bardzo wątek choroby Martyny połączony z ciąża😊 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału😍Pozdrawiam i życzę weny😊💋