Martyna dla pewności zrobiła jeszcze trzy testy. Każdy z nich wychodził pozytywnie. Zerknęła na zdjęcie USG. Była w piątym tygodniu ciąży.
Wzięła torebkę z kanapy i szybkim krokiem wyszła z mieszkania.
***
- Cześć, Martynka. - Powiedział Piotrek.
- Hej.
- A może dzisiaj po pracy przejechałabyś się ze mną motorem?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Wiedziałem, że się zgodzisz.
- Piotrek, zbieraj się, wezwanie mamy. - Powiedział Wiktor zakładając kurtkę. - Ruchy, ruchy.
Martyna spojrzała na odchodzącego chłopaka. Westchnęła. Podeszła do niej Renata.
- Co tak wzdychasz, zakochałaś się?
- To nie twoja sprawa. - Dziewczyna perfidnie się do niej uśmiechnęła.
- A jak wam minęła wczorajsza randka? Kto robił śniadanie?
- Po pierwsze, to nie była randka, a po drugie na śniadanie wróciłam do domu.
Kilkanaście minut później do stacji wszedł Piotrek i Wiktor.
- Renata, chodź na chwilę. - Powiedział lekarz.
Dziewczyna zaskoczona udała się do gabinetu.
- Piotruś, co ty nagadałeś Wiktorowi? - Zapytała Martyna.
- Prawdę.
Po chwili wściekła Renata wyszła.
- Poczekaj jeszcze chwilę. Pamiętaj, że to było tylko upomnienie. Pierwsze i ostatnie. - Dodał Wiktor.
- Dobrze. - Dziewczyna spojrzała na Martynę i wyszła z bazy.
***
- Załóż. - Piotr podał mi kask.
- Tylko jedź ostrożnie. Odpowiadam nie tylko za swoje życie.
- Martynka, nie pochlebiaj mi.
Oczywiście Piotrek mnie źle zrozumiał, ale może to i lepiej. Założyłam kask. Odjechaliśmy z piskiem opon. Czułam dreszcz emocji. Bardzo mi się to podobało, lecz do czasu.
Piotrek chciał wyprzedzić samochód. Nagle zza zakrętu wyjechała duża ciężarówka...
***
- Oddycha. Zdejmę jej kask, a ty przytrzymuj głowę. - Piotr mówił po kolei wszystkie czynności ratunkowe. - Ostrożnie... Martyna! Słyszysz mnie?
- Co się stało? - Dziewczyna zapytała nieprzytomnym głosem.
- Mieliśmy wypadek. Nie zasypiaj! Cholera, co się dzieje?! Martyna, dlaczego ty krwawisz?!
- Piotrek... Jestem w ciąży.
- Z kim?
- Z tobą. - Po tych słowach straciła przytomność.
***
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - Piotr był zdenerwowany, ale starał się pocieszyć Martynę, która kilka godzin temu straciła dziecko.
- Nie chciałam. Wiem, że to zrujnowałoby ci dotychczasowe życie.
- To nie prawda. Martyna, ja cię kocham. Może dajmy sobie szansę?
Dziewczyna przez chwilę milczała.
- Dobra, wiem, że nie powinienem. Pójdę już do swojej sali.
- Poczekaj. - Powiedziała Martyna łapiąc chłopaka za rękę. - Dasz mi czas, bym się zastanowiła?
- Pewnie, dam ci tyle ile zechcesz. - Piotrek się uśmiechnął. - Co mówił lekarz?
Kobieta nic nie odpowiedziała.
- Martynka...?
- Jestem sparaliżowana od pasa w dół. I co nadal chcesz ze mną być? - Zaczęła płakać.
- Kocham cię jak jesteś sprawna, a jak jesteś sparaliżowana, to kocham cię jeszcze bardziej. Cholera, dlaczego ja zabrałem cię na tą przejażdżkę?!
- To nie twoja wina. Chcę być sama... Przyjdziesz później?
- Tak. - Piotr wyszedł z sali i poszedł na swój oddział.
***
- Renata, Adam... - Zaczął Wiktor.
- Tak?
- Pójdziemy jeszcze na chwilę do szpitala? Zobaczymy, co z Piotrkiem i Martyną.
- Pewnie. - Powiedział Adam.
Załoga skierowała się do sali, gdzie leżał Piotr.
- Cześć. Co z Martyną? - Zapytał lekarz.
- Idźcie się sami zapytać. - Chłopak zauważył, że Renata zaśmiała się pod nosem. - Tak cię to bawi?! Chcesz być w jej skórze i zobaczyć, jak to jest stracić dziecko, a do tego być sparaliżowaną?!
- Dzieciaki... Możecie na chwilę wyjść?
Adam i Renata wyszli z sali.
- Jak to ''stracić dziecko''?
- Martyna była ze mną w ciąży, ale ja nic nie wiedziałem. Powiedziała mi dopiero na wypadku, jak się zapytałem dlaczego krwawi. Do tego ma niedowład kończyn dolnych. Ale doktor niech na razie do niej nie idzie. Powiedziała, że chce być sama.
- Rozumiem... Pójdę już. Trzymaj się. - Wiktor wyszedł z sali i podszedł do Renaty.
- I co z nimi? - Zapytał Adam.
- Zaraz ci powiem. Możesz poczekać przy karetce?
- Tak.
- Więc możesz mi wytłumaczyć, co to miało znaczyć?!
- Nie wiem. - Powiedziała dziewczyna.
- Jeśli ci coś nie pasuje, mogę cię zwolnić. Proszę, droga wolna!
- Przepraszam.
- Mnie? Za co? Powinnaś iść przeprosić Piotrka, wiesz jak on się teraz musi czuć?! Jego dziecko nie żyje!
- Jego...? No to pójdę go przeprosić.
- Teraz nie. Masz dyżur, zapomniałaś?
***
- Wiem, że chciałaś być sama, ale nie mogę cię zostawić w tak trudnej sytuacji. - Martyna przytuliła się do Piotrka z bezsilności.
- Przepraszam, że ci nic nie powiedziałam. Bałam się twojej reakcji.
- To było z twojej strony nieodpowiedzialne, Martynka. W pracy byłaś narażona na różne niebezpieczeństwa, dźwigałaś dużo...
- Następnym razem to się nie powtórzy.
- Ale jak to ''następnym razem''?
- A co, nie chcesz być ze mną?
- Chcę! - Piotrek namiętnie pocałował Martynę.
4 komentarze:
Już od dłuższego czasu czytam twoje opowiadania i są coraz ciekawsze...
Nie mogę doczekać się następnego!!
super opowiadanie, czekam na następne ;)
Super. Poprawiłaś mi humor od samego rana.
Bardzo ciekawa część. W Twoich opowiadaniach miłość zwycięży wszystko... i bardzo dobrze. Piszesz ciekawie, aż chce się czytać. :) Może wpadniesz do mnie? www.na-sygnale-opowiadania.blog.pl
Prześlij komentarz