Martyna pojechała do kuchni i sięgnęła telefon.
- Halo?
- Cześć słoneczko, długo się nie odzywałaś. - Powiedziała Beata. Dziewczyna na chwilę ucichła. - Jesteś tam?
- Tak mamo, jestem. Po prostu stało się coś o czym nie chcę rozmawiać.
- Ktoś cię skrzywdził?
- Nie. Miałam wypadek z Piotrkiem... Ale to nie jest rozmowa na telefon.
- W takim razie może przyjedziecie dziś na noc? - Zaproponowała kobieta. - Przedstawisz nam swojego chłopaka.
- Dobrze. Będziemy pod wieczór. Do zobaczenia. - Powiedziała Martyna rozłączając się.
Po chwili przyszedł Piotr z pracy. Pocałował dziewczynę na powitanie.
- Jak ci minął dzień? - Zapytał.
- Moja mama dzwoniła. Pojedziemy do nich na noc? Przez ten cały wypadek zapomniałam z nią porozmawiać.
***
Wysiadła z samochodu i skierowała się w stronę dużego, białego domu, który otoczony był zielonym żywopłotem. Na podwórku biegały duże psy, które jak zobaczyły Martynę pobiegły do niej.
- Zobacz Piotruś, to moje pieski.
- Pieski? - Zapytał zaskoczony.
- Kiedyś były małe...
- Myślisz, że mnie polubią? Twoi rodzice w sensie...
- Mama na pewno... Tata też cię polubi, ale musimy dać mu czas. Doznają teraz szoku, gdy mnie zobaczą na wózku. Trochę boję się ich reakcji.
Po chwili Beata usłyszała rozmowę w ogrodzie. Otworzyła drzwi balkonowe.
- Dzieci? - Zapytała i stanęła jak wryta.
- Tak... Mówiłam, że to nie rozmowa na telefon. Mogę wjechać?
- Chodźcie...
Wszyscy skierowali się do salonu.
- Cześć tato. - Powiedziała Martyna. - Zaraz wam wszystko wyjaśnię, ale najpierw przedstawię wam kogoś. To jest Piotrek.
- Andrzej. - Mężczyzna podał mu rękę. - A teraz powiesz nam co się stało?
- Mieliśmy z Piotrkiem wypadek na motorze. Jestem sparaliżowana od pasa w dół.
Rodzice Martyny stali i patrzyli się na siebie.
- Ale jak wy teraz zarabiacie? Dajecie sobie radę? - Zapytał Andrzej, który jak zwykle pierwszy podejmował temat pieniędzy.
- Ja pracuję. - Powiedział chłopak.
- Tato, tobie jak zwykle chodzi o pieniądze. Nawet nie zapytałeś, jak się czuję.
- Gdybyś pracowała jako księgowa w firmie u Jakubowskiego, to nigdy taka sytuacja by nie sprawiała problemów.
- Mam tego dość... Pójdziemy Piotruś do pokoju?
- Tak. - Powiedział chłopak biorąc Martynę na ręce.
Beata pobiegła za nimi do sypialni.
- Dzieci, możemy porozmawiać? - Zapytała.
Piotrek posadził Martynę na łóżku, która spojrzała się na okno. Było już koło dwudziestej drugiej.
- Wiedziałam, że tak to się skończy. - Powiedziała. Łzy zaczęły jej napływać do oczu. - Chcę wrócić do domu, mam jego dość.
- Może dasz mu szansę? - Piotrek przytulił Martynę.
- Ja mu ciągle daję szansę, ale on mnie traktuje jak zawsze. Nigdy się dla niego nie liczyłam. Mu zawsze chodziło o te cholerne pieniądze!
Po chwili Beata wyszła z pokoju. Piotrek zasnął, lecz Martyna nie mogła spać. Przewracała się z boku na bok.
*Martyna*
Nie mogłam zasnąć. Łzy ciągle spływały mi po policzkach, lecz starałam się je opanować. Rozglądałam się po pokoju patrząc na okno z którego widać było całą okolicę. Widziałam szkołę do której kiedyś chodziłam... Przypomniały mi się czasy, w których miałam osiemnaście lat i żyłam chwilą.
Przekręciłam się w stronę Piotrka. Przytuliłam go starając się zamknąć oczy i zasnąć.
***
Piotrek zszedł na dół. Zobaczył Andrzeja, który pił kawę, czytając przy tym gazetę.
- Dzień dobry. - Powiedział.
- Cześć... Usiądziesz?
Chłopak usiadł przy stole.
- Głupio się wczoraj zachowałem. Dopiero wczoraj wieczorem zdałem sobie sprawę, jaką przykrość jej sprawiłem.
- Martyna całą noc płakała.
- Nie chciałem, żeby tak wyszło. Jest to dla mnie nowa sytuacja. Pierwszy raz zobaczyłem córkę na wózku inwalidzkim. To był dla mnie szok.
- Powinien ją pan przeprosić.
- Wiem. Tak w ogóle... Mów do mnie ''tato''.
- Dobrze tato. - Piotrek uśmiechnął się.
W tym momencie do kuchni wjechała Martyna.
- Czy ja dobrze słyszałam?
- Córeczko, mogę cię zabrać na spacer?
- Tak, chyba musimy sobie coś wyjaśnić.
Po chwili wyszli. Mijali dobrze znane miejsca dla kobiety.
- Przepraszam. - Powiedział Andrzej.
Martyna przez chwilę nic nie mówiła.
- Nie ma za co. Zgoda?
- Zgoda. - Tata uśmiechnął się do córki.
Po chwili wrócili do domu. Zobaczyli pięknie zastawiony stół.
- Zapraszamy na śniadanie. - Beata i Piotrek powiedzieli to zgodnie.
Wszyscy usiedli do stołu i jedli posiłek.
- A co u Łukasza? - Zapytała Martyna.
- Alicja, jego narzeczona jest w ciąży. Niedługo będą się żenić... A wy?
- Mamo, my jeszcze nawet nie jesteśmy zaręczeni i nie mamy konkretnych planów. - Odrzekła. - Prawda Piotruś?
- Tak...
Pod wieczór para wyjechała od rodziców Martyny. Przejechali obok jakiegoś domu.
- Tu mieszkał Bartek! - Powiedziała entuzjastycznie.
- Kto?
- Moja miłość z przedszkola.
- Dobrze, że tylko z przedszkola. - Piotrek się uśmiechnął.
Po godzinie byli w mieszkaniu.
- O twoim bracie nic nie wspominałaś...
- Nie było okazji. - Odpowiedziała.
- Teraz czas na odwiedziny mojej mamy.
- Piotrek... Boję się, że mnie nie zaakceptuje. Jeszcze pomyśli...
- Przestań. - Powiedział i pocałował Martynę. - Wszyscy cię lubią, to niby dlaczego moja mama miała by cię nie polubić?
- Niby tak. Masz rodzeństwo? - Zapytała.
- Brata Tomka i siostrę Julię. - Powiedział i zaczął całować kobietę. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni...
5 komentarzy:
Super opowiadanie! Czekam na nexta :)
Jak zwykle super ! tylko przyśpiesz rehabilitację naszej Martynki, ona ma byc zdrowa jak rybka ;) twoje opowiadania sa odjazdowe :) czekam na nexta!
Świetne! Czyta się z wielkim zaciekawieniem :) . Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Pozdrawiam. Patrycja z bloga - www.na-sygnale-opowiadania.blog.pl
Suuuuuper!!!!! Kiedy next????
Niedługo :)
Prześlij komentarz