wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 11 ''Strach''

- Wstawaj. - Piotr usłyszał cichy, ale za to jaki piękny głos.
- Wczoraj tu zasnąłem...
- Tak słodko spałeś i nie miałam serca cię budzić. - Martyna posłała Piotrkowi ciepły uśmiech. - Ale wstań już, bo za godzinę zaczynamy dyżur.
Chłopak niechętnie poszedł do łazienki. Zjadł śniadanie i pojechał do domu.

*Martyna*
  Nie mam dzisiaj na nic siły. Męczy mnie ból głowy... To chyba po wczorajszej zabawie. Nigdy więcej dyskotek z Piotrkiem. Muszę jednak przyznać, że było świetnie. 

Po czterdziestu minutach Martyna była w bazie. Przebrała się, lecz nagle zakręciło jej się w głowie.
- Co się dzieje? - Zapytał Adam jednocześnie łapiąc dziewczynę za ręce.
- Dzięki Adaś, gdyby nie ty...
- To odpowiesz mi na pytanie?
- Od wczoraj źle się czuje, ale to przez to, że wczoraj z Piotrkiem pobalowaliśmy do rana.
- Może usiądziesz?
- Wszystko w porządku. Dzięki za troskę. - Martyna puściła Adama i skierowała się w stronę karetek.
W jednej z nich usiadła na nosze. Wyjęła z kieszeni dwie tabletki przeciwbólowe. Szybko je połknęła.
Zaczął padać śnieg. Robiło się coraz zimniej. Martyna zapięła zamek w kurtce i poszła do bazy. Dzień był wyjątkowo spokojny. Było mało wezwań. 
Dziewczyna zrobiła sobie kawę. Usiadła z ciepłym kubkiem na kanapie. Czuła się coraz gorzej.

  Po dyżurze Martyna udała się do autobusu. Spotkała w nim Basię. Chwilę rozmawiały.

- Powiedz, co cię tak męczy. Ulży ci. 
- Mam podejrzenie... Nie jest ono zbytnio prawdopodobne, ale jednak. - Mówiła Martyna.
- Jesteś w ciąży? Z Piotrkiem...? - Zapytała Basia.
- Nie wiem, muszę zrobić badania. Na razie to tylko przypuszczenie. Mam nadzieję, że nie jestem. Piotrek to mój przyjaciel i nikt więcej. Gdybym jednak była w ciąży to nasze stosunki mocno by się pozmieniały.
- Przepraszam cię, ale muszę już wysiadać. Na pewno sobie poradzisz. Ale jak by coś się stało, to dzwoń. - Basia wstała z siedzenia i poszła w stronę drzwi.

***
- Halo? Mama? - Odebrałam telefon.
- Cześć, stęskniłam się za tobą. Długo się nie odzywałaś... Może byś do nas wpadła?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Jeśli o to ci chodzi, to tata będzie w pracy. My sobie pogadamy.
- No dobrze. To będę jutro o dwunastej. - Rozłączyłam się.
  Bardzo zdziwił mnie ten telefon. Moja mama chce ze mną porozmawiać... Trochę to dziwne. Na szczęście nie będzie taty. Nie mam ochoty go oglądać. Gdy wybrałam studia medyczne, to od razu wybuchł między nami konflikt. ''To nie dla ciebie'' - pamiętam te słowa do dzisiaj. 

Wstałam około dziesiątej. Zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać. Potem wsiadłam do samochodu i odjechałam. Po godzinie byłam na miejscu. Mama zaprosiła mnie do domu. Usiadłyśmy.
- Jak sobie radzisz jako ratownik? - Zapytała pani Beata.
- Dobrze.
- A co u Rafała?
- Nie jestem z Rafałem. Zdradził mnie.

Po godzinie Martyna pojechała do domu. W drodze do Warszawy zadzwonił jej telefon.
- Cześć. Słuchaj, czy mogłybyśmy przełożyć wizytę na dziś na szesnastą? - Zapytała Hana.
- Tak, pewnie.
Martyna była umówiona do lekarza. Doradziła jej to Basia. Bardzo źle się czuła.

***
- Usiądź. - Powiedziała lekarka siadając za biurko. - Co się dzieje?
- Od jakiegoś tygodnia jest mi słabo... - Martyna po kolei wymieniała dolegliwości.
- Jest możliwość, że jesteś w ciąży? 
- Nie... To znaczy tak.
Martyna położyła się na łóżko. Hana nałożyła jej na brzuch zimny i nieprzyjemny żel.
- Gratuluję! Będziesz mamą. - Powiedziała lekarka szczerze się uśmiechając.

*Martyna*
Jestem w ciąży, czyli jest to dziecko Piotrka. Nie jestem na to przygotowana. Na razie nic mu nie powiem. Jeśli nawet, to chcę, żebyśmy zostali w przyjacielskich relacjach.
- Cześć! - Jak na złość Piotr musiał przechodzić obok. 
- Hej. - Odpowiedziałam smutna.
- Co się stało? Płaczesz, czy mi się wydaje? - Chłopak złapał mnie za ramię.
- Wydaje ci się.
Pobiegłam w stronę wyjścia. Słyszałam, że Piotrek mnie wołał. Zaczął padać deszcz. Byłam przemoknięta. Łzy spływały mi po policzkach jedna za drugą. Wydawało mi się, że wszyscy się na mnie patrzą. Szybko weszłam do swojego mieszkania. Usiadłam na kanapie i zasnęłam.

sobota, 28 marca 2015

Rozdział 10 ''Złe przeczucie''

  Spędziłam trzy dni u cioci. Teraz pakuję swoje rzeczy i zaraz będę odjeżdżać. Przemyślałam wszystko i zostanę w pracy. To jest najlepszy zawód pod słońcem! Mam zmieniać robotę z powodu konfliktu z Piotrkiem? Nie, na pewno nie. Wyjaśnimy sobie wszystko na jakiejś kawie. Piotrek jest moim przyjacielem, ale nikim więcej. Wolę, żeby tak zostało. A wszystko co między nami się wydarzyło, powinno pójść w niepamięć.
  Po chwili podeszłam do cioci, pożegnałam się i odjechałam.

***

- Cześć wszystkim! - Powiedziała Martyna z uśmiechem na twarzy.
- Hej, czemu cię nie było w pracy? Miałaś urlop? Próbowałem się dowiedzieć od Wiktora, ale nie chciał mi nic powiedzieć. - Odrzekł Piotr siadając na krześle.
- Tak, można to tak nazwać.
- Mogę cię prosić na chwilę? - Zapytał Wiktor.
Dziewczyna weszła do gabinetu.
- Doktorze, przemyślałam wszystko. Zostaję.
- To świetnie, bo już się bałem, że stracę tak dobrą pracownicę. Jednak proszę, żebyś wyjaśniła sobie wszystko z Piotrkiem. Nie wiem, co się między wami wydarzyło, ale nie chcę tu żadnych konfliktów. Zrozumiano? - Powiedział lekarz upijając łyk kawy.
- Tak jest. - Martyna skierowała się do wyjścia.

Kilka godzin później Piotr wychodził z bazy. Skierował się w stronę samochodu.
- Piotruś, poczekaj! - Krzyknęła Martyna. - Możemy pogadać?
- Pewnie, wsiadaj.
Dziewczyna wsiadła do auta.
- Podwieźć cię?
- Tak. Piotrek... Miałam urlop, bo musiałam przemyśleć sobie wszystko. Wiktor ci mówił, że chciałam odejść?
- Co?! Nie, nic nie wspominał... - Powiedział chłopak wkładając kluczyk do stacyjki. 
- Wiesz dlaczego? Przez naszą relację.
- Co jest w niej złego?
- Po prostu musimy wyjaśnić sobie kilka rzeczy. Wtedy wieczorem... Możemy o tym zapomnieć? Chcę żebyś był moim przyjacielem, ale nikim więcej. - Powiedziała Martyna uśmiechając się w stronę Piotra. 
- Jasne, jak chcesz.
Dziewczyna wysiadła z samochodu i poszła w stronę bloków. Nagle zakręciło jej się w głowie. Martyna szybko usiadła na ławkę. Po chwili było już lepiej. Poszła do domu.

 ***
  Piotrek wstał, po czym udał się do kuchni. Zjadł śniadanie. Miał już wychodzić do pracy, ale zadzwonił do niego telefon.
- Halo? - Powiedział chłopak zamykając drzwi.
- Słuchaj, nie mogę dodzwonić się do Wiktora. Chciałam mu powiedzieć, że nie będę dziś w pracy, bo słabo się czuję. Mówił, że mam jeszcze jeden dzień wolnego i dziś chciałam go wykorzystać.
- Jak go dziś złapię, to mu powiem. A co się dokładnie stało?
- Brzuch mnie boli, to nic takiego. Cześć. - Martyna rozłączyła się.

*Martyna*
Niepokoją mnie te mdłości. Od wczoraj źle się czuję. Mam dziś wolne, więc zadzwoniłam po Iwonę. To moja przyjaciółka. Powinna za godzinę być. W tym czasie zrobię coś do jedzenia...

***
  Po czterdziestu minutach przyszła Iwona. Martyna zaproponowała jej kawę. Koleżanki rozmawiały.
- Przepraszam na chwilkę. - Powiedziała Martyna idąc do łazienki.
- Powiedz mi, znalazłaś sobie kogoś? Od naszego ostatniego spotkania jesteś taka jakby... Szczęśliwsza.
- Nie, nikogo nie mam. - Odrzekła dziewczyna siadając na kanapie.
- A ten Piotrek o którym kiedyś wspominałaś? - Martyna zawahała się, jednak opowiedziała wszystko przyjaciółce.

***
- Już biegnę! - Powiedziała dziewczyna. - Piotrek? Co ty tu robisz?
- Podobno źle się czujesz, więc przyszedłem. Ale jeśli przeszkadzam...
- Nie, nie. Chodź. 
Piotr usiadł na krześle.
- Chcę iść na studia medyczne. 
- Tak? To świetnie! - Odpowiedziała zadowolona Martyna. - Ale dlaczego się zastanawiasz? To bardzo dobry pomysł!
- Chciałem to skonsultować z tobą.
- Ze mną? A co ja do tego mam?
- Chciałem znać twoje zdanie na ten temat. Martynka, może byśmy gdzieś wyskoczyli?
- Gdzie?
- Nie wiem, na dyskotekę? Powspominalibyśmy stare, studenckie czasy. Wezmę cię gdzieś, żebyś się tak niczym nie przejmowała.
- Super, chyba tego mi brakowało. Tej spontaniczności.

*Piotrek*
  Z Martyną poszliśmy na dyskotekę. Bawiliśmy się do rana. Było świetnie. Dawno tak nie szaleliśmy. 
Pojechaliśmy taksówką do domu Martyny. Momentalnie zasnąłem na jej kanapie. 

środa, 25 marca 2015

Rozdział 9 ''Wyjazd do cioci''

  Marta chaotycznie biegała po mieszkaniu pakując swoje rzeczy. Piotr stał nieruchomo i nawet nie próbował jej zatrzymywać. 
- Myślałam, że jesteś inny. - Powiedziała kobieta wręczając Piotrkowi klucze. Płakała. Wychodząc trzasnęła drzwiami.

*Piotr*
  Skrzywdziłem kolejną dziewczynę. Nie potrafię żyć w stałym związku. Dopiero teraz się o tym przekonałem. Do tego Martyna... Nie rozmawia ze mną. W sumie nie dziwię się jej.

***

- Możemy porozmawiać? Na osobności. - Zapytał się Piotr podchodząc do Martyny.
- Chodź... - Dziewczyna pociągnęła go za rękę. Razem udali się na podwórko. - Więc o czym chcesz rozmawiać? - Martyna usiadła na ławkę.
- Zerwałem z Martą. Przyznałem jej się, że... Że ją zdradziłem.
- Powiedziałeś z kim?
- Nie. Nawet nie pytała. Po prostu spakowała swoje rzeczy. Martyna, czy wtedy... Wiesz... Może dalibyśmy sobie szansę?
- Piotrek, nie. Zostańmy przyjaciółmi i zapomnijmy o tamtej nocy.
- Ale jest szansa, że może kiedyś?
- Nie rozmawiajmy na ten temat. - Powiedziała stanowczo Martyna. Pospiesznym krokiem udała się do bazy. 

  Po pracy dziewczyna poszła na miasto. Weszła do przypadkowego salonu fryzjerskiego.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc? - Zapytała pani zza lady.
- Do końca nie wiem... Mogłabym przejrzeć katalog?
- Pewnie. - Fryzjerka podała jej gazety. - Ponoć kobiety ścinają włosy, dlatego, że potrzebują zmiany. Robią to wtedy, gdy coś szczególnego wydarzyło się w ich życiu.
- A skąd pani to wszystko wie?
- Mój dawny szef ciągle to powtarzał. Trochę prawdy w tym jest. A pani co o tym sądzi?
- Nie wiem. Podoba mi się ta. - Martyna wskazała na poszczególną fryzurę. Usiadła na fotel.
  Po chwili dziewczyna wyszła. Włosy pocieniowała. Nic wielkiego nie zrobiła. W drodze do domu poszła jeszcze do parku. 

*Martyna*
Nie mogę pracować normalnie. Jeździłam dziś z Piotrkiem w podstawie. Według mnie to zły pomysł, żebyśmy jeździli razem. Nie żywię co do niego nadziei. Panuje między nami napięta atmosfera. Powiedziałabym Wiktorowi, że nie chcę z nim jeździć w karetce, ale z jakiego powodu? Przecież nie powiem prawdy. Muszę się poważnie zastanowić, czy nadal chcę tu pracować...

Następnego dnia Martyna weszła do stacji.
- Dzień dobry. Doktorze, mogę z panem porozmawiać? 
- Pewnie. Chodź. - Banach skierował się w stronę gabinetu. - Więc o co chodzi?
- Czy jest możliwość zmiany stacji? - Wiktor po usłyszeniu tego zakrztusił się kawą.
- Jak to ''zmiana stacji''? Martyna, co się stało? Dlaczego?
- Mam do wyjaśnienia konflikt z Piotrkiem, ale to jest prywatne. Nie mogę z nim pracować.
- Chyba rozumiem. Wtedy, gdy was widziałem na przystanku. O to chodzi?
- Poniekąd.
- Zrobimy tak: dam ci tydzień wolnego. Ty sobie wszystko przemyślisz. Wrócisz i podejmiesz decyzję, jasne?
- Tak. Dziękuję. - Dziewczyna uśmiechnęła się w stronę lekarza.
  
  Martyna poszła do mieszkania. Wyjęła torbę i spakowała swoje najważniejsze rzeczy. Wsiadła w samochód i pojechała.

***

- Cześć ciociu! - Krzyknęłam z pod bramy wjazdowej.
- Martynka? Cześć słoneczko! - Ciocia od razu mnie wyściskała.

  W mojej rodzinie była jedną z niewielu osób, które mnie wspierały. Uwielbiałam ją. Zawsze jeździłam do niej na wakacje. Byłam jej jedynym ''oczkiem w głowie'', ponieważ nie miała dzieci. Popierała moje decyzje. Nie lubiła moich rodziców. Ma z nimi ostry konflikt. Do końca nie wiem o co chodzi. Weszłam do jej domu. Ciocia właśnie piekła ciasto, ale chyba o nim zapomniała. Szybko poszłam do pokoju i rozpakowałam swoje rzeczy. Potem usiadłam z nią przy stole, pijąc herbatę.
- Co się stało, że odwiedziłaś starą ciotkę?
Powiedziałam jej wszystko, co leżało mi na sercu. Opowiedziałam również o całej historii z Piotrkiem. Od razu mi ulżyło.


poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 8 ''Zdrada''

*Miesiąc później*
  Marta i Piotrek zamieszkali razem, lecz widywali się coraz rzadziej ze względu na pracę. Piotr jechał właśnie na wezwanie.
- Martynka, co robisz wieczorem? - Zapytał chłopak zza kierownicy.
- Idę do domu.
- Dasz się zaprosić na kolację do mnie?
- Ale co na to twoja dziewczyna? Nie będzie zazdrosna?
- Martyna, sprzęt przygotuj, a ty Piotrek uważaj jak jeździsz. - Wtrącił się Wiktor. Wszyscy wykonali polecenia.
  Po akcji zespół pojechał do bazy. Była godzina siedemnasta. Po długich namowach Martyna dała się zaprosić na kolację do Piotrka. Po pracy szybko pojechała do domu. Ubrała ładną, białą sukienkę. Na to nałożyła kurtkę ze względu na zimę. 
  Chwilę później była przy drzwiach. Zapukała.
- Cześć Martynka. - Powiedział Piotr witając dziewczynę. - Wejdź.
Przyjaciele usiedli i zaczęli jeść kolację.
- Gdzie masz Martę?
- Ma nocny dyżur. - Odpowiedział chłopak sięgając po dokładkę.
- Jeśli ma takie pyszności codziennie, to chyba zacznę jej zazdrościć. - Martyna się uśmiechnęła.
Piotrek zaśmiał się i wstał. Podszedł do dziewczyny. - Zatańczysz?
- Pewnie.
Przyjaciele przetańczyli jedną piosenkę. Nagle Piotr zaczął zbliżać się do Martyny.
- Chyba muszę już iść. - Powiedziała zakłopotana.
- Zostań! - Chłopak złapał ją za rękę.
Chwilę stali w ciszy. Zaczęli się całować.

***
 - Piotrek... To nie powinno nigdy się zdarzyć. Zapomnijmy o tym jak najszybciej. Pójdę zanim przyjdzie Marta. Cześć. - Martyna wyszła z mieszkania.

*Piotrek*
  Stałem przez dłuższą chwilę w przedpokoju. Patrzyłem się na zamknięte drzwi. Miałem mętlik w głowie. Co ja zrobiłem? Wczoraj zdałem sobie sprawę, że Marta to tylko zwykłe zauroczenie i chwilowa fascynacja. Muszę jej to powiedzieć, ale nie chcę jej krzywdzić. Z resztą o czym ja mówię? Ja już ją skrzywdziłem! Usłyszałem przekręcanie klucza w drzwiach.
- Hej. Zrobisz mi herbaty? - Zapytała Marta. - Albo herbaty z rumem.
Poszedłem do kuchni. Usłyszałem wołanie.
- Wiesz co, jednak bez herbaty.
- Co się stało? - Usiadłem koło Marty. Była wykończona.
- Po przyjeździe karetki reanimowałam faceta przez dwadzieścia minut. Nic to nie dało. - Kobieta przez chwilę milczała. - Cieszę się, że ciebie mam. Jak ci minęła noc? 
- Dobrze. - Sztucznie się uśmiechnąłem. Nie byłem w stanie przyznać się jej do tego. Po prostu, gdy chciałem zacząć mówić, coś mnie zatrzymywało.
- Właśnie, Piotrek... Wiktor mi powiedział, że na dwunastą masz być w stacji. Podobno Adam ma dzisiaj wolne, a wezwań jest pełno. Wiktor nie ma już kogo wysyłać.
- Ok, to zaraz zacznę się zbierać.

*Godzinę później. Baza.*
- Cześć Piotrek, zaraz powinna być tu Martyna. Będziecie jeździć w podstawie. Nie wiem co dziś się dzieje, fala wezwań.
- Martyna?! - Chłopak bardzo się zdziwił.
- Tak, a czemu pytasz?
- Nie, nic. - Piotr poszedł do przebieralni. Po chwili przyszła dziewczyna. Bez słowa ubrała się w strój. Wyszła i skierowała się w stronę karetek.
- Musimy pogadać. - Piotrek stał w drzwiach pojazdu.
- Nie mamy o czym. - Odpowiedziała oschle Martyna.

  Po nagłym dyżurze Piotr udał się do mieszkania. Zobaczył Martę robiącą kolację.
- Cześć. - Kobieta ucałowała Piotrka w policzek. - Jak tam?
- Muszę ci coś powiedzieć. Zrozumiem, jeśli się wściekniesz i...
- Chcesz mi się oświadczyć? - Ze śmiechem zapytała Marta.
- Zdradziłem cię.

sobota, 21 marca 2015

Rozdział 7 ''Trudno jest ukrywać coś co trwa''

- Adaś będzie w szoku, jak usłyszy, że jesteśmy razem. - Powiedział Piotr.
- Właśnie, nie rozpowiadajmy tego...
- Dlaczego? Przecież nie mamy nic do ukrycia.
- Po prostu nie wiem, jak inni zareagują. Poczekajmy z tym jeszcze kilka dni. - Powiedziała Marta upijając łyk kawy.
- Jak chcesz. Podwieźć cię do pracy?
- Tak.
Po dwudziestu minutach para była na miejscu. Marta poszła do pokoju lekarskiego, a Piotrek do stacji.
- Cześć!
- Piotr? Dzisiaj nie pracujesz...
- Wiem, zaczynam za tydzień. Przyszedłem was odwiedzić i dotrzymać towarzystwa. - Odrzekł chłopak siadając na kanapie.
  Po chwili do bazy weszła Martyna. Właśnie przyjechała z akcji.
- Ta noc mnie wykończyła. Mieliśmy aż dziesięć... jedenaście wezwań!
- Może cię odwiozę?
- Nie, Piotrek. Mam jeszcze godzinę. A jak się czujesz?
- W porządku. Poczekaj chwilę.
Do Piotra zadzwonił telefon.
- Halo? - Chłopak przez chwilę rozmawiał z Martą. - Pewnie, że przyjdę. Przepraszam, ale muszę już iść. Pa!

  Piotrek szedł w kierunku szpitala.

- Cześć, mam wolne, bo dziś ktoś ma praktyki. - Powiedziała Marta całując Piotra. Akurat tym korytarzem szła Martyna, która spieszyła się na kolejne wezwanie. Zerknęła tylko na parę i poszła.
- Widzisz? Mówiłem, że nie da się tego ukryć.
- Daj mi jeszcze kilka dni, po prostu muszę się z tym oswoić. 

***

  Tydzień później Piotr zaczynał swój pierwszy dyżur od wypadku. Jeździł w zespole podstawowym z Martyną. Od tamtej pory, kiedy dziewczyna zobaczyła Piotrka całującego Martę panowała między nimi napięta atmosfera.

- O której mieliśmy wezwanie do tej złamanej nogi?
- O dwunastej. Możemy normalnie pogadać?
- Ale o czym ty mówisz? Przecież normalnie rozmawiamy.
- Wtedy, kiedy zobaczyłaś mnie i Martę... Jesteśmy razem.
- Domyśliłam się. 
- Nie masz nic przeciwko?
- Piotrek, co ja mogę mieć przeciwko? Jesteśmy przyjaciółmi i cieszę się twoim szczęściem. - Chłopak po tych słowach lekko się uśmiechnął.

  Martyna wychodząc z bazy ujrzała Martę. Podbiegła do niej.

- Cześć, Marta.
- O, cześć.
- Gratuluję ci. Właściwie wam.
- Ale z jakiego powodu?
- Już wiem, że jesteście razem. Gratuluję. Tobie i Piotrkowi.
- Ale on jest uparty... Miał nikomu nie mówić!
- Według mnie dobrze zrobił. Przecież co macie do ukrycia? Nikt wam tego nie zakaże. 
- Muszę lecieć. Pa.
Marta pospiesznym krokiem udała się do mieszkania Piotrka. Weszła do salonu.
- Hej kochanie. - Powiedział chłopak całując lekarkę w policzek.
- Miałeś nikomu nie mówić. - Odrzekła stanowczym głosem Marta.
- Ty znowu o tym... Dlaczego mamy nic nie mówić? Od dłuższego czasu mówisz, że powiemy wszystkim, ale musisz się oswoić z tym. Czego ty się boisz? Konsekwencji? A może nie chcesz ze mną być?
- Chcę! - Krzyknęła poddenerwowana Marta. - Wiesz co, muszę iść do domu. Przemyślę sobie wszystko. - Kobieta wyszła z mieszkania.
Piotr uderzył dłonią w ścianę. - No pięknie! - Chwilę później wybiegł z domu szukając Marty. Znalazł ją przy samochodzie. Złapał kobietę w pasie.
- Przepraszam, poniosło mnie. Nie powinienem mówić tego nikomu bez twojej zgody.
- Nie powinieneś. - Powiedziała Marta całując chłopaka. - Na ciebie nie można się gniewać...
- Wiem... Ja już tak mam. Może zostaniesz u mnie na noc? Nie chcę, żebyś jechała tak sama po ciemku.
- No dobra.
 Para odeszła w stronę osiedla.

wtorek, 17 marca 2015

Rozdział 6 - dedykacja dla Igi :) ''Szansa na miłość''

- Marta, może umówimy się dziś na kolację? - Piotr dopytywał lekarkę.
- Uważaj sobie, bo jeszcze ci zabiorę wypis.
- To pójdziesz? - Chłopak nie dawał za wygraną.
- Dobrze... Kończę dyżur o osiemnastej. Będę czekała przed szpitalem.
Marta oddaliła się w kierunku holu. W ręku trzymała papiery, które musiała zanieść do dyrekcji. Zobaczyła Martynę.
- Cześć! - Powiedziała dziewczyna.
- Hej Marta. Idziesz do Piotrka?
- Właściwie to od niego wychodzę. Ale jeszcze zdążysz.
- Jak to ''jeszcze zdążę''? - Martyna zdziwiła się.
- Dostał wypis.
  Dziewczyna skierowała się w stronę sali, gdzie leżał Piotr. Weszła do niego. Chwilę porozmawiali, lecz Martyna musiała iść do pracy.

*Piotrek*
  Właśnie się pakuję, ale nie mogę nad sobą zapanować. Dziesięć dni temu miałem operację. Moim lekarzem prowadzącym była Marta. Często się widywaliśmy i nagle poczułem coś do niej. Nie wiem, czy to zauroczenie. Zaprosiłem ją na kolację. Chyba nie robię dobrze. Najpierw daję nadzieję Martynie... Jak ona się musi czuć? Ale co w tym złego? Przecież ona powiedziała, że nic do mnie nie czuje.
  Tak rozmyślałem przez dobre pół godziny. W końcu weszła pielęgniarka i spytała, czy wszystko w porządku. Zabrałem swoje rzeczy i udałem się w kierunku bazy. Chciałem jeszcze odwiedzić Wiktora i dać mu zaświadczenie. Za dwa tygodnie będę mógł wrócić do roboty.
- Cześć doktorze! 
- Cześć Piotrek.
Chwilę z nim pogadałem i poszedłem do domu. Była dopiero piętnasta, ale ja już zacząłem się szykować. Marta to nie tylko moja koleżanka. Od jakiegoś czasu jest dobrą przyjaciółką, a może kimś więcej?

***
 Lekarka właśnie wychodziła z głównego wejścia do szpitala. Ujrzała Piotrka.
- Cześć. Aż mi głupio. Ty się tak wystroiłeś, a ja jak wyglądam? Skończyłam dopiero dyżur i jestem strasznie zmęczona.
- To nic. Obiecuję, że dziś się zrelaksujesz.
- Mam taką nadzieję. 
Przyjaciele odeszli w stronę miasta. Weszli do przytulnej restauracji. Piotrek i Marta zamówili jedzenie.
- Będę się powoli zbierać. - Powiedziała kobieta.
- Poczekaj jeszcze trochę... Może pójdziemy do mnie? Mam dobre wino, ale nie mam go z kim wypić.
- Tobie nie da się odmówić.
Chwilę później byli w mieszkaniu chłopaka. Marta była pod wrażeniem.
- Przyznaj się, kto je urządzał?
- Aż tak we mnie nie wierzysz? Mieszkam sam, ale gust mam.
Piotrek wyciągnął dwie lampki. Postawił je na blacie, po czym wlał w nie czerwone wino.
- Za co pijemy? - Powiedział Piotr dając napój Marcie.
- Nie wiem... Może za twój szybki powrót do zdrowia.
Przyjaciele wypili wino. Piotrek włączył film.

*Marta*
  Czułam się świetnie. Piotr jest taki... inny. Bardzo go lubię. Widzę, że on traktuje mnie aż za poważnie. Nie wiem, czy by nam wyszło. Widzę, że Piotrek co chwilę na mnie zerka. 
- Co się tak na mnie patrzysz?
- Pięknie wyglądasz. - Powiedział, po czym zaczął mnie całować. Nie obejrzeliśmy filmu do końca...

***
Marta obudziła się.
- Cześć. - Powiedział Piotrek.
- Hej, myślałam, że jeszcze śpisz. Piotr, czy to znaczy, że...
- Że?
- Ja i ty. Razem? - Zapytała kobieta.
- Tak. Dajmy sobie szansę. - Chłopak pocałował Martę, po czym wstał i udał się do kuchni.

Rozdział 5 ''Ja nic do ciebie nie czuję''

*Martyna*
 

  Myślałam cały czas, co się stało tamtego wieczoru. Zerwałam z jednym, a już całuję się z innym. Co ze mną jest źle?! Czuję coś więcej do Piotrka, ale myślę, że to tylko zauroczenie. Pewnie przejdzie, jak każde inne. Tylko co sobie pomyśli Wiktor? Przecież nas widział. Jutro w pracy porozmawiam z Piotrkiem. Powiem mu, że jesteśmy przyjaciółmi. Nikim więcej.

***

Martyna wraz z Wiktorem i Piotrem jeździła w esce. Dziś było wyjątkowo nerwowo. Banach starał się ukryć nerwy, gdyż po południu ma odbyć się spotkanie w jego sprawie. Ponoć ma on niestandardowe procedury.
 Zespół w pośpiechu wysiadł z ambulansu. Udali się do domku jednorodzinnego.
- Dzień dobry, co się stało? - Spytał Wiktor.
- Moją córkę ugryzł pies! Mała poszła na rower, gdy nagle podbiegł do niej pies... Był cały we krwi! Julka starała się uciec, ale on był szybszy. Ugryzł ją w nogę, do tego pojawiła jej się na ciele dziwna wysypka! - Mama dziewczynki była spanikowana.
- Proszę mi powiedzieć, czy pies był szczepiony?
- Nie wiem! Raczej wątpię. On jest bezpański. 
Ekipa wzięła dziecko do karetki. Zawieźli ją do szpitala, po czym pojechali do stacji.
- Martyna, możemy pogadać? - Zapytał Piotrek.
- Chodź. - Dziewczyna pociągnęła go na dwór. - O czym chcesz rozmawiać?
- Dobrze wiesz. Myślisz, że to coś znaczyło?
- Piotruś, powinniśmy o tym zapomnieć. Ja nic do ciebie nie czuję. Przepraszam... - Martyna skłamała. Darzyła chłopaka wyjątkowym uczuciem, innym niż wszystkich.
Kobieta poszła do bazy. Reszta dyżuru minęła jej spokojnie. Spacerkiem poszła do hotelu. Włączyła laptopa. Znalazła ciekawą ofertę, co do mieszkania. Jutro była umówiona na spotkanie. Po chwili z torebki wyjęła telefon. Wybrała numer do Piotrka. Męczyły ją wyrzuty sumienia. Chciała mu powiedzieć, że wtedy, przy stacji skłamała. Jednak nie mogła się do niego dodzwonić.

  Rankiem Martyna obudziła się. Spojrzała na zegarek. Zaspała. Włączyła telefon. Miała dziewięć nieodebranych połączeń od Wiktora i trzy od Adama. Ale czego oni chcieli? Przecież dziewczyna dziś nie pracowała. Chciała do nich oddzwonić, lecz nie miała nic na koncie. Szybko zrobiła sobie kanapki, ubrała się i pobiegła do pobliskiego kiosku. Zadzwoniła do Banacha.
- Doktorze, dzwonił pan.
- Piotr miał wypadek. - Powiedział Wiktor poważnym tonem.
Kobieta zamarła. Rozłączyła się i udała się do szpitala. Weszła do budynku. Ze łzami w oczach szukała kogoś znajomego.
- Marta! - Dziewczyna podeszła do lekarki. - Gdzie jest Piotr?!
- Spokojnie, operują go. Wczoraj, gdy wychodził ze szpitala wjechało w niego auto. Jakiś facet wiózł rodzącą żonę do nas i nie patrzył, gdzie jedzie. Widziałam wszystko. Piotrek miał duże szczęście, że od razu zareagowaliśmy. - Marta przytuliła roztrzęsioną Martynę.
 - Kiedy skończy się operacja? 
- Jeszcze kilka godzin. Piotrek miał krwotok wewnętrzny... Operacja potrwa jeszcze trochę, więc chodź do pokoju lekarskiego. Zrobię ci kawę.
- Dzięki.

***

Martyna siedziała przy swoim przyjacielu, który powoli wybudzał się ze śpiączki.
- Co się stało? - Piotr zapytał się nieprzytomnym głosem.
- Miałeś wypadek. Jak się czujesz?
- W porządku... Dziękuję, że wtedy gdy ten facet we mnie wjechał... Dziękuję, że od razu zareagowałaś.
Dziewczynę zaskoczyło to, co powiedział Piotrek.
- Ale ja wtedy... mnie przy tym nie było. To Marta!
- Naprawdę? Cholera... Przepraszam. - Chłopak poczuł się zmieszany. To nie była jego wina, że nic nie pamiętał.
- Nic się nie stało. - Martyna posłała Piotrowi ciepły uśmiech.
- Cześć. - Powiedziała Marta wchodząc do sali. - Jak samopoczucie?
- Nie jest najgorzej. Marta, dziękuję.
- Nie masz za co. Przecież każdy by to zrobił. Martyna, poczekasz chwilę? Zrobię Piotrkowi kilka podstawowych badań.
- Może już pójdę. Do zobaczenia, przyjdę jutro.
Dziewczyna odeszła i poszła na chwilę do bazy. Opowiedziała chłopakom, co stało się z jej przyjacielem. Poinformowała ich o jego stanie.

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 4 ''Szczęście w nieszczęściu''

 *Miesiąc później*

  Piotrek wyszedł z bazy. Była późna jesień, dlatego niebo otaczały ciemne chmury. Lada chwila powinno zacząć padać. Chłopak zobaczył znajomą mu twarz na drugiej stronie ulicy. To była Martyna.

- Cześć, co za spotkanie. - Mężczyzna dopiero po kilku minutach ujrzał, że jego przyjaciółka ma całą twarz we łzach. - Płakałaś?
- Tak... - Kobieta nawet nie próbowała kłamać. - Nakryłam Rafała z... - Piotr momentalnie przytulił Martynę.
- Nie będziesz się tak włóczyć po ciemku. Chodźmy do mnie. I nawet nie próbuj odmawiać.
   Po chwili byli w mieszkaniu. Piotrek poszedł zrobić herbatę. Wręczył ją Martynie.
- Dziękuję. - Kobieta posłała mu lekki uśmiech.
- Przyjaciołom trzeba pomagać. Zaraz przyniosę ci pościel. Czuj się jak u siebie w domu.
- Wiesz co... Chyba chciałabym odpocząć od swojego domu.
- No to w takim razie... po prostu nie krępuj się.
   Dwie godziny później Martyna poszła spać. Przy Piotrku czuła się bezpieczna. Rano jednak musiała wrócić do mieszkania.

***

  Ubrała się i wzięła torebkę z fotela. Po cichu wyszła. Poszła na przystanek. Otworzyła ciężkie, brązowe drzwi. Rafała na szczęście nie było. Martyna zobaczyła spódniczkę, która nie była jej. Wzięła z rogu pokoju walizkę i spakowała swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Po tym pojechała do hotelu. Rozpakowała się i szybkim krokiem udała się do pracy.
- Cześć wszystkim. - Martyna usiadła na kanapie.
- Hej. Piotrek od dłuższego czasu cię szuka. - Powiedział Adam.
- A gdzie on teraz jest?
- Sprząta karetkę.
Martyna wyszła na zewnątrz i udała się do jednego z pojazdów.
- Piotruś, torbę z lekami połóż tutaj. - Kobieta położyła plecak obok noszy.
- O, cześć... Czemu rano poszłaś? Nie mogłem się do ciebie dodzwonić.
- Nie chciałam ci zawracać głowy. I tak dużo dla mnie zrobiłeś. - Martyna posłała mu uśmiech.
- To gdzie teraz masz swoje lokum?
- W hotelu. Po pracy pojadę poszukać jakiegoś mieszkania.

*Po dyżurze*

Padał deszcz. Martyna stała na przystanku, czekając na autobus. Zobaczyła Piotrka, który zbliżał się do niej.
- Już się za mną stęskniłeś? - Zapytała dziewczyna.
- Może pojadę z tobą poszukać tego mieszkania?
- Pewnie, jeśli chcesz.
Nagle Piotr i Martyna zbliżyli się do siebie. W jednej chwili stało się to, czego nikt się nie spodziewał. Całujących się ''przyjaciół'' zobaczył Wiktor. Znacząco chrząknął.
- Dzień dobry... - Powiedziała skrępowana Martyna.
- Cześć, dzieciaki. Właśnie idę do domu... Nie będę wam przeszkadzał. Do jutra. - Lekarz był widocznie w szoku. Po chwili poszedł w stronę centrum.
- Piotrek, nie mogę dzisiaj jechać szukać tego mieszkania. Muszę już iść.
- Poczekaj!
Chłopak patrzył na odchodzącą dziewczynę. Nie mógł nic zrobić. Czuł jednak, że coś w nim tknęło. Nigdy nie doświadczył czegoś takiego. Wiedział, że ma to związek z Martyną. Zrezygnowany poszedł do domu. Zrobił sobie herbatę i usiadł zmęczony na kanapie. Włączył telewizję. Przypomniało mu się to, co stało się niecałe pół godziny temu. Poczuł przyjemny dreszcz. Uśmiechnął się, myśląc o Martynie.

piątek, 6 marca 2015

Rozdział 3 ''Oświadczyny''

  Zdziwiona Martyna weszła do salonu. Zobaczyła Rafała, jakoś dziwnie był ubrany. Zawsze chodził w domowych ubraniach, a teraz miał na sobie garnitur. Kobieta chyba zaczęła się domyślać.
- Rafał, nie miałeś być na nocce?
- Mam ważniejsze sprawy. Chciałem cię przeprosić. Od jakiegoś czasu coś się między nami psuło. Jeśli się nie zgodzisz, zrozumiem.
- W czym mam się nie zgodzić?
- Zostaniesz moją żoną? - Rafał wyciągnął z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
- Tak, zostanę! - Martyna rzuciła mu się na szyję.
- Przepraszam za to wszystko, jaki byłem zazdrosny o ciebie. To się zmieni.
Martyna była szczęśliwa. Zrozumiała, że Rafał nie chciał nic złego. Może jednak miał powód do zazdrości?

  Następnego dnia Piotrek wszedł do stacji. Od razu zauważył, że jego przyjaciółka ma na palcu pierścionek zaręczynowy.
- Czyli już tego nie da się odkręcić?
- Cześć, Piotruś. Czego się nie da odkręcić? - Martyna zerknęła na mężczyznę.
- Kto jest tym szczęściarzem? Rafał?
- Tak. Coś ci nie pasuje?
- Wszystko w porządku...
Cały dyżur Piotr chodził jak struty. Właśnie jechał do wezwania z Wiktorem i Adamem.
- Nie da się trochę szybciej? - Zapytał Banach.
- Właśnie, coś ty taki dzisiaj nieswój. - Dodał Adam.
Mężczyzna nic nie powiedział, tylko przyspieszył. Po kilkudziesięciu minutach byli w bazie. Martyna siedziała na kanapie i czytała książkę.
- No, no gratulację. - Powiedział Wszołek. - Cała stacja już wie!
- Dziękuję. Nie wiedziałam, że tu wieści się tak szybko rozchodzą. Co się stało Piotrkowi? Od rana chodzi nadąsany.
- Nie mam pojęcia. On czasami ma takie humory, ale coś naprawdę musi go wtedy rozwścieczyć. W takim przypadku trzeba mu dać spokój i poczekać, aż przejdzie. - Adam był lekko rozśmieszony, lecz Martyny nie trzymały się żarty.

Po dyżurze zmęczony Piotr pojechał do domu. Nie był zły na Martynę, ale czuł coś dziwnego. Coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczył. Znudzony wsiadł do samochodu, lecz gdy miał już odjeżdżać, ujrzał swoją przyjaciółkę.
- Piotruś, podwieziesz mnie? - Zapytała Martyna.
- Jasne, wsiadaj.
Kobieta usiadła na przednim siedzeniu auta. Po kilku minutach wysiadła i poszła do domu. Otworzyła drzwi.
- Cześć Ra... - Martyna zaniemówiła. Zobaczyła pudełko po pizzy, butelki od piwa oraz inne porozrzucane rzeczy. Jedyne, czego nie zobaczyła, to swojego narzeczonego. - Rafał! - Kobieta ponownie go zawołała. W końcu zdała sobie sprawę, że Rafała nie ma. Zadzwoniła na jego komórkę. Nie odbierał. Zdenerwowana Martyna zaczęła sprzątać mieszkanie. Potem poszła spać.
  W nocy ktoś po cichu otworzył drzwi. To był narzeczony Martyny. Wszedł po cichu do sypialni. 
- Gdzie byłeś? - Kobieta spytała się go sennym głosem.
- U Bartka, urodził mu się syn i trochę pobalowaliśmy.
- Masz szczęście, że cię kocham... - Martyna pocałowała Rafała.