sobota, 21 marca 2015

Rozdział 7 ''Trudno jest ukrywać coś co trwa''

- Adaś będzie w szoku, jak usłyszy, że jesteśmy razem. - Powiedział Piotr.
- Właśnie, nie rozpowiadajmy tego...
- Dlaczego? Przecież nie mamy nic do ukrycia.
- Po prostu nie wiem, jak inni zareagują. Poczekajmy z tym jeszcze kilka dni. - Powiedziała Marta upijając łyk kawy.
- Jak chcesz. Podwieźć cię do pracy?
- Tak.
Po dwudziestu minutach para była na miejscu. Marta poszła do pokoju lekarskiego, a Piotrek do stacji.
- Cześć!
- Piotr? Dzisiaj nie pracujesz...
- Wiem, zaczynam za tydzień. Przyszedłem was odwiedzić i dotrzymać towarzystwa. - Odrzekł chłopak siadając na kanapie.
  Po chwili do bazy weszła Martyna. Właśnie przyjechała z akcji.
- Ta noc mnie wykończyła. Mieliśmy aż dziesięć... jedenaście wezwań!
- Może cię odwiozę?
- Nie, Piotrek. Mam jeszcze godzinę. A jak się czujesz?
- W porządku. Poczekaj chwilę.
Do Piotra zadzwonił telefon.
- Halo? - Chłopak przez chwilę rozmawiał z Martą. - Pewnie, że przyjdę. Przepraszam, ale muszę już iść. Pa!

  Piotrek szedł w kierunku szpitala.

- Cześć, mam wolne, bo dziś ktoś ma praktyki. - Powiedziała Marta całując Piotra. Akurat tym korytarzem szła Martyna, która spieszyła się na kolejne wezwanie. Zerknęła tylko na parę i poszła.
- Widzisz? Mówiłem, że nie da się tego ukryć.
- Daj mi jeszcze kilka dni, po prostu muszę się z tym oswoić. 

***

  Tydzień później Piotr zaczynał swój pierwszy dyżur od wypadku. Jeździł w zespole podstawowym z Martyną. Od tamtej pory, kiedy dziewczyna zobaczyła Piotrka całującego Martę panowała między nimi napięta atmosfera.

- O której mieliśmy wezwanie do tej złamanej nogi?
- O dwunastej. Możemy normalnie pogadać?
- Ale o czym ty mówisz? Przecież normalnie rozmawiamy.
- Wtedy, kiedy zobaczyłaś mnie i Martę... Jesteśmy razem.
- Domyśliłam się. 
- Nie masz nic przeciwko?
- Piotrek, co ja mogę mieć przeciwko? Jesteśmy przyjaciółmi i cieszę się twoim szczęściem. - Chłopak po tych słowach lekko się uśmiechnął.

  Martyna wychodząc z bazy ujrzała Martę. Podbiegła do niej.

- Cześć, Marta.
- O, cześć.
- Gratuluję ci. Właściwie wam.
- Ale z jakiego powodu?
- Już wiem, że jesteście razem. Gratuluję. Tobie i Piotrkowi.
- Ale on jest uparty... Miał nikomu nie mówić!
- Według mnie dobrze zrobił. Przecież co macie do ukrycia? Nikt wam tego nie zakaże. 
- Muszę lecieć. Pa.
Marta pospiesznym krokiem udała się do mieszkania Piotrka. Weszła do salonu.
- Hej kochanie. - Powiedział chłopak całując lekarkę w policzek.
- Miałeś nikomu nie mówić. - Odrzekła stanowczym głosem Marta.
- Ty znowu o tym... Dlaczego mamy nic nie mówić? Od dłuższego czasu mówisz, że powiemy wszystkim, ale musisz się oswoić z tym. Czego ty się boisz? Konsekwencji? A może nie chcesz ze mną być?
- Chcę! - Krzyknęła poddenerwowana Marta. - Wiesz co, muszę iść do domu. Przemyślę sobie wszystko. - Kobieta wyszła z mieszkania.
Piotr uderzył dłonią w ścianę. - No pięknie! - Chwilę później wybiegł z domu szukając Marty. Znalazł ją przy samochodzie. Złapał kobietę w pasie.
- Przepraszam, poniosło mnie. Nie powinienem mówić tego nikomu bez twojej zgody.
- Nie powinieneś. - Powiedziała Marta całując chłopaka. - Na ciebie nie można się gniewać...
- Wiem... Ja już tak mam. Może zostaniesz u mnie na noc? Nie chcę, żebyś jechała tak sama po ciemku.
- No dobra.
 Para odeszła w stronę osiedla.

3 komentarze:

Weronika pisze...

Super opowiadanie :D Czekam na następne :)
http://nsmartynaipiotropowiadania.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Bardzo lubię czytać twoje opowiadania. Świetnie, że odcięłaś się od innych opowiadań. Gratuluję indywidualności :) jestem ciekawa, co będzie dalej w związku Marty i Piotrka... Pozdrawiam ;)

Na sygnale pisze...

Super jak zawsze. Czekam na next.